Već godinama spašavaju ljudske živote i prvi su na terenu, ali državi su zadnja rupa na svirali. Hrvatska gorska služba spašavanja broji oko 1500 volontera…
i 500 plus dla tych, którzy mają dzieci, a 500 minus dla tych, którzy ich nie mają? 500 plus dla tych, którzy mają dzieci, a 500 minus dla tych, którzy ich nie mają? To trochę jak wspomnienie z PRL, kiedy to funkcjonowało bykowe, czyli specjalny podatek dla osób nie posiadających dzieci. Dziś bezdzietni nie muszą obawiać się, że zapłacą więcej pieniędzy w podatkach czy kary, ale znowu to osoby mające dzieci posiadają wiele przywilejów, w tym 500 plus. Czy w dobie koronawirusa oraz problemów z dzietnością Polaków, która przekłada si ę na nasze emerytury, powinniśmy wprowadzić na nowo bykowe lub kary dla bezdzietnych i samotnych, zamiast ograniczać 500 plus? Sprawdź, co o 500 minus myślą Polacy. Koniec 500 plus, brak wypłat trzynastych emerytur czy zawieszenie projektu wprowadzenia czternastek dla emerytów to pomysły ekspertów na to, by uchronić budżet Polski przed katastrofą. W przypadku świadczenia z programu Rodzina 500 plus Polacy, których zapytaliśmy o zdanie, byli zgodni - wstrzymać wypłaty świadczeń na rok lub do odwołania. Rządzący jednak nie chcą słyszeć o takiej możliwości. Dla nich 500 plus, choć jest kosztowne, to sztandarowy program, który zagwarantował wiele głosów w wyborach. Choć nie zwiększył dzietności Polaków, a było to jedno z zadań, to przyczynił się do zmniejszenia ubóstwa. SPRAWDŹ KONIECZNIE: Masz psa? WYŻSZY podatek za zwierzę w domu! Podatek od psa 2021 Skoro więc 500 plus nadwyręża poturbowany przez koronawirusa budżet, a nie rozwiązuje problemu dzietności, co w przyszłości tragicznie odbije się na emeryturach Polaków, to może warto szukać innych rozwiązań? W ubiegłym roku "Rzeczpospolita" dotarła do dokumentów MSWiA, w których pojawił się projekt wprowadzenia w Polsce "bykowego", czyli podatku dla osób bezdzietnych. Rząd szybko jednak stwierdził, że to tylko koncepcja i nie ma planów wprowadzenia takiego podatku. Teraz jednak, gdy COVID-19 znowu daje się nam we znaki, na przyszły rok przewidziany jest gigantyczny deficyt w budżecie, a rząd nie chce znieść 500 plus, pomysł wprowadzenia "bykowego" może powrócić. ZOBACZ TAKŻE: Dodatkowe dni wolne od pracy z powodu KORONAWIRUSA. Jakie zasady? Koronawirus w Polsce Sonda Czy uważasz, że zamiast godzin dla seniorów, rząd powinien na nowo wprowadzić handel w niedziele? Zapytaliśmy czytelników "Super Expressu" i "Super Biznesu" czy uważają, że ze względu na niską liczbę urodzeń rząd powinien wprowadzić karę 500 MIUNS dla małżeństw bezdzietnych (nie dotyczy osób bezpłodnych) i osób samotnych powyżej 18 roku życia (nie dotyczy wdów i wdowców)? Aż 20 proc. z ponad 19 tys. głosujących uznało, że to dobry pomysł (8 proc. chciało ogólnego opodatkowania osób samotnych i bezdzietnych, 9 proc. tylko opodatkowania bezdzietnych małżeństw, a 3 proc. opodatkowania tylko osób samotnych). 75 proc. biorących udział w sondzie ludzi stwierdziło, że 500 minus to zły pomysł. Pozostali nie mieli w tej kwestii zdania. Co to jest bykowe? W Polsce tak potocznie nazywano podatek płacony przez osoby bezdzietne, nieżonate i niezamężne powyżej 21. roku życia (od 1 stycznia 1946 do 29 listopada 1956). Następnie w czasach PRL nastąpiła "ulga" we wspomnianym podatku i do 1 stycznia 1973 roku płaciły je osoby bezdzietne i nie będące w związku małżeńskim powyżej 25. roku życia. Później "bykowe" przestało obowiązywać. Protest rolników w WarszawieUWAGA! Materiał kontrowersyjny. Jest to jeden z tych artykułów, które piszę w chwili natchnienia, starając się uchwycić ocean myśli, pisząc tak szybko jak tylko potrafię. Jednak wstrzymałem się przez ponad 3 lata z umieszczeniem go na stronie. Wiesz dlaczego? Za chwilę opiszę Ci moją niebezpieczną podróż. Rzecz jasna będzie dotyczyła religii i rozwoju. Moim zdaniem jedno z drugim nie idzie w parze. Zaskoczę Cię różnymi stwierdzeniami, nowymi Dziesięcioma Przykazaniami – a z pewnością tym, że droga do prawdziwego Boga prowadzi przez jego odrzucenie. I mówię to jako niewierzący… Jednak wszystko po kolei. Wstęp Bardzo długo zastanawiałem się czy opublikować ten artykuł. Wielokrotnie, gdy chciałem go dodać – mówiłem sobie: „Lepiej nie. Nie ma co ryzykować”. Miałem wątpliwości. Dlaczego? Ponieważ poruszony tutaj temat może powodować kontrowersje i być sprzeczny z Twoimi poglądami religijnymi (i raczej będzie bez względu na to jaką masz postawę do religii). O takich rzeczach z reguły się nie dyskutuje. To osobista sprawa. Ktoś może poczuć się mocno urażony. Ktoś może się naprawdę wkurzyć. Ktoś może zacząć walkę w obronie swoich przekonań! Mogę nastawić przeciwko sobie ogromną masę ludzi. Stąd moje początkowe wątpliwości. Chociaż wiem na co się porywam, to ostatecznie doszedłem do wniosku, że obrazić mogłyby się tylko osoby, które nie mają wystarczająco otwartego umysłu. Takie, które zawsze wiedzą swoje i z postawą „wszechwiedzącego” czytają ten artykuł i tylko szukają czegoś, aby się przyczepić. Na Wizjonerze zawsze przedstawiam własne zdanie dotyczące danej sprawy. Opisuję moje obserwacje i odczucia. Jeśli ktoś ma inne – chętnie o tym posłucham. Dlatego potraktuj ten artykuł jako materiał do przemyśleń. Nie przyjmuj tego co tutaj przeczytasz jako prawdę. Myśl! Nie chcę być źle zrozumiany. Chcę tylko pokazać, że istnieją inne opcje. Jak zawsze… Moim celem jest danie Ci możliwości wyboru. Nie musisz się zgadzać z moimi poglądami i tym co piszę. Spójrz tylko na wszystko z innej perspektywy, abyś mógł odkryć coś nowego. Ostateczny wybór należy do Ciebie. A jaki by on nie był – akceptuję go. Na szerszej płaszczyźnie zrozumienia każda droga jest dobra i każdy wybór jest właściwy. OK. Zacznijmy wreszcie. Przykazanie pierwsze: narzuć swoją wiarę. Wszystko zaczęło się wraz z początkiem mojego życia. Urodziłem się jako Polak, w chrześcijańskiej Polsce. Jaką więc narzucono mi religię? Oczywiście chrześcijańską. Kościoły i lekcje religii jakoś nigdy mnie nie pociągały. Jednak do Kościoła trzeba było chodzić, bo w innym przypadku trafiłbym do piekła i płonął przez wieki… Uchwyciłem więc wyciągniętą do mnie miłosierną, chrześcijańską dłoń. Tak stałem się „wierzący”. Miało to swoje plusy. Miałem teraz kogo prosić o dary, przepraszać za grzechy i dziękować za łaskę (to akurat rzadko robiłem). Miałem też kogo obwiniać za swój los i pytać „dlaczego ja?”, gdy coś mi się nie udawało. Miałem też swojego stróża, który miał za zadanie nade mną czuwać. Czułem się więc umiarkowanie bezpiecznie. Wystarczyło więc siedzieć grzecznie, nie zadawać trudnych pytań i być wierzącym praktykującym. A potem nagroda: życie wieczne! Śmiech, radość, zabawa na sto dwa. Przykazanie drugie: utrzymuj wiernych w ryzach. Mijały lata, a ja zgodnie z poleceniami starszych-mądrzejszych-wszechwiedzących, skrupulatnie spowiadałem się z popełnionych w danym miesiącu grzechów. Tak trzeba robić. W innym przypadku kara jest sroga. Piekło. Płomienie. Cierpienie… A ja nie chciałem cierpieć. Wciąż byłem przestraszonym chłopcem, którego wizja cierpienia przywoływała do porządku. Chociaż mi to nie odpowiadało – wolałem się nie wychylać. Presja społeczeństwa była zbyt duża. Nie mogłem powiedzieć, że to wszystko to jakieś bzdury. Bo co jeśli bym się mylił? Co jeśli bym odrzucił Boga – a on naprawdę by istniał? Wtedy miałbym przechlapane… Zacząłem więc dostrzegać pierwszy minus. Moja wolność wyboru została ograniczona. Nie mogłem zrobić czegoś, co było zdefiniowane jako grzech. Przykładowo: nie pójść w niedzielę do Kościoła. Rozdarcie wewnętrze zaczęło się więc nasilać. Przykazanie trzecie: daj pozorny wybór. W pewnym momencie zorientowałem się, że mam coraz więcej niewiadomych. Już sam nie wiedziałem w co mam wierzyć. Religia okazywała się nauką sprzeczności. Bóg miał być miłosierny – a każe niewiernych. Bóg miał być łaskawy – a nie pozwala przyjąć innej religii. Bóg miał być dobroduszny – a daje do wyboru tylko dwie opcje: niebo lub piekło. W końcu poczułem, że religia, która miała mnie wyzwolić – tylko mnie ogranicza. Blokuje mnie. Tak naprawdę narzuca mi tylko swoje zdanie i odbiera mi moją wolną wolę. Oczywiście przyświecają jej szczytne zamiary, takie jak: nie kradnij, nie zabijaj itp. To duży plus. Jednak ja nigdy nie chciałem kraść ani zabijać. I wcale nie potrzebowałem religii, aby to wiedzieć. Po prostu czułem, że to nie jest w porządku. Przykazanie czwarte: opowiadaj bajki. Wiele przypowieści, które poznałem wydało mi się dziwne. Jakieś oderwane od rzeczywistości. Jakby to były bajki dla dzieci. Noe zbudował Arkę i zabrał na nią wszystkie gatunki zwierząt. W takim razie Arka mierzyła 5 kilometrów długości, a Noe codziennie wielką szuflą spychał łajno z pokładu. To właśnie było dla mnie dziwne… Bóg stworzył świat w 6 dni. Skoro były dni, to znaczy, że Ziemia się kręciła, gdy ją tworzył. Bóg widać lubi wyzwania… Gdy odważyłem się zadawać pytania – oczywiście tylko przed samym sobą, to zrozumiałem, że w takie rzeczy mogli wierzyć ludzie tysiąc lat temu, ale nie teraz. Nie dziś, gdy światem rządzi rozum. Biorąc więc religię na rozum – zrezygnowałem z niej. Nieoficjalnie. Przykazanie piąte: nie dawaj dowodów – każ im wierzyć. Gdy przebywałem z ludźmi wierzącymi – zauważyłem, że żadne dowody do nich nie przemawiają. Mówili, że nie potrzebują dowodów, aby wierzyć w Boga. „Bóg istnieje i koniec. Nigdy nie uda Ci się mnie przekonać, że jest inaczej!” Z jednej strony podziwiałem taką silną wiarę, ale z drugiej wyglądało mi to na POTĘŻNĄ PUŁAPKĘ. Pułapkę, z której można już nigdy nie wyjść! Wiara rzeczywiście może dać siłę, ale ślepa wiara wydawała mi się po prostu głupia. Jednak nigdy nikogo nie próbowałem do tego przekonywać. Nawet nie wiedziałem jak się za to zabrać. Buntowniczy umysł nastolatka nie potrafił zrozumieć ciemnoty innych, a tym bardziej wyjaśnić tak złożoną kwestię jaką jest Bóg. Wtedy przechodziłem niebezpieczny okres. Odrzuciłem Boga – i pozostałem z pustką. Teraz nie było nic. A to może przerażać. To może prowadzić do naprawdę głupich rzeczy. Chciałem więc zrozumieć prawdę. Jest Bóg czy nie? Po co żyjemy? O co tu chodzi? Na odpowiedzi musiałem jeszcze poczekać… Przykazanie szóste: wymyśl coś do powtarzania. Gdy jeszcze chodziłem do Kościoła – bardzo się nudziłem. Nie wiem dlaczego, ale wszystkie Msze wyglądały prawie tak samo. W kółko powtarzało się te same modlitwy. Klękaj, wstawaj, siadaj. Brakowało mi jakichś „atrakcji”. Chociażby ciekawej, inspirującej opowieści z życia, którą mógłbym wykorzystać w konkretnym celu. Jakieś rady np. jak radzić sobie z ludźmi. Podpowiedzi. Wskazówek. W zamian otrzymywałem czytanie z Biblii, które nic mi nie mówiło. A potem klękaj, wstawaj, siadaj. Jak robot. Zacząłem odczuwać, że te religijne obrządki, mają za zadanie pozbawić mnie myślenia. Mam działać na automacie. Nie zadawać pytań. Robić to co inni. Co z tego, że będziemy powtarzać w kółko: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Skoro pomiędzy słowem a czynem jest ogromna przepaść. Jak często taki dobry chrześcijanin rzeczywiście wybacza swoim wrogom wyrządzone krzywdy? Jak często bierze bezdomnego do swojego domu i daje mu obiad? Ludzie są religijni, ale często tylko wtedy, gdy jest im to na rękę. Jest jeszcze jedno niebezpieczeństwo związane z powtarzaniem. A mianowicie: Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. – Josef Goebbels. Dotyczy to także „prawd” Kościoła. Przykazanie siódme: kanibalizm jest ok. Pewnego razu, gdy podczas Mszy Ksiądz podniósł opłatek i powiedział: „Oto ciało Chrystusa”, a potem zachęcał do jego jedzenia – odczułem coś w rodzaju szoku. Nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi – przecież to kanibalizm! Oczywiście kiedyś było to dla mnie „normalne”. Mówimy o jedzeniu ciała – ale to przecież tylko SYMBOL. Mówimy o piciu krwi Chrystusa, ale to zaledwie winko. Jestem tylko ciekaw, ilu wiernym byłoby zdolnych wypić kroplę krwi Chrystusa, gdyby rzeczywiście mili taką możliwość… To tylko symbol. Świetnie. A miłowanie drugiej osoby, to też tylko symbol? Skoro połowa Biblii to symbol, to jak Ci wierni mają się rzeczywiście połapać o co chodzi? Bo jak na razie ich interpretacja Biblii jest bardzo swobodna. Ludzie sami nie wiedzą, co brać na poważnie, a co tylko symbolicznie. Nie wiedzą, bo zostali nauczeni NIE MYŚLEĆ. Przykazanie ósme: niech nie myślą za dużo. Religia z dużym zaangażowaniem wskazuje swoim wiernym „właściwą” drogę. Mówi im co robić, a czego nie. Tylko dlaczego zachęca do rzeczy, które leżą w jej interesie? Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną. Wygodne, prawda? To jak powiedzenie: nie będziesz jadł nigdzie indziej tylko w McDonald’s. Religia skutecznie oducza samodzielnego myślenia. Dlatego religia i rozwój nie idą ze sobą w parze. Im bardziej jesteś religijny, tym masz mniej otwarty umysł. Przyjmujesz to co ktoś powiedział i czego ktoś doświadczył. Bierzesz to na wiarę. Bo przecież masz ŚLEPO WIERZYĆ. A gdy się rozwijasz – chcesz doświadczyć. Chcesz poczuć. Nie chcesz wierzyć – chcesz wiedzieć. Religia w rzeczy samej to niedojrzałość duchowa. To właśnie ona stoi na drodze do duchowego rozwoju! Jakże otworzyły mi się oczy, gdy odrzuciłem religię – rozwinąłem się duchowo i dopiero wtedy poznałem „prawdziwego Boga”. Dopiero po odrzuceniu tych „prawd” uzyskałem dostęp do rzeczy, o których istnieniu nie miałem pojęcia. A to właśnie religia nauczyła mnie ich nie widzieć. Przykazanie dziewiąte: stwórz potrzebę. Największym ciosem jaki możesz zadać religii, to już jej NIE POTRZEBOWAĆ. Ona ma nad Tobą władzę tylko wtedy, gdy CZUJESZ, że jej potrzebujesz. Jedną z najsilniejszych ludzkich potrzeb jest potrzeba bezpieczeństwa. I właśnie dlatego ludzie wybierają religię. Niestety, bezpieczeństwo powoduje zamykanie się w swojej strefie komfortu. A to z kolei zatrzymuje rozwój. Stajesz się niewolnikiem. Nie zadajesz pytań, a więc już nie myślisz. Chcesz się tylko czuć bezpiecznie. Mieć wspólnotę wokół siebie, bo w grupie raźniej. Chcesz mieć coś po śmierci – bo śmierć jest straszna. Chcesz iść do Nieba, ale nie chcesz umierać. Twoje potrzeby zamiast doprowadzić Cię do rozwoju duchowego – tak naprawdę Cię przed tym zatrzymują. Potrzebujesz Księdza, potrzebujesz Spowiedzi, potrzebujesz Modlitwy, potrzebujesz pewności, że to co robisz jest słuszne. Dopóki potrzebujesz – nie uwolnisz się. Przykazanie dziesiąte: uwierz albo giń! Ludzie silnie wierzący w Boga zawsze bronią swojej wiary. Uważają, że to w co sami wierzą jest jedyną prawdą i każdy powinienem robić jak oni. Jeśli ktoś myśli inaczej należy go spalić na stosie, zorganizować krucjatę, wysłać krzyżowców i wyplewić zło. Dlaczego jeśli ktoś jest inny – to od razu ma być zły? Dlaczego człowiek, który nie wielbi Boga jest od razu wielbicielem Szatana? To jakaś paranoja. Jak można twierdzić, że Bóg jest miłosierny, a potem w Jego imieniu zabijać „niewiernych”? Jak można tak wypaczyć religię, aby stała się powodem do wojny? To wszystko jest dla mnie mocno porąbane. Odrzuciłem religię, bo według mnie ma niewiele wspólnego z rozwojem duchowym. Jej brutalność i bezwzględność jest oszałamiająca. To wilk w owczej skórze. Przygarnie, przytuli – i już nie wypuści. Dlatego chcę, abyś zrozumiał jedną rzecz. Można odrzucić wiarę w Boga i jednocześnie się do niego przybliżyć. Jednak nie będzie to już ten sam Bóg… NOWE SPOJRZENIE NA RELIGIĘ Pierwszą część artykułu mamy już za sobą. Poruszyłem w niej moje początki i wątpliwości związane z narzuconą przez Chrześcijan „duchową” drogą. Ta część została napisana przeze mnie już kilka lat temu. Co prawda wprowadziłem do niej kilka poprawek, ale sens pozostał taki sam. Teraz czas na drugą część. Bardziej dojrzałą. Pisaną obecnie. Pokażę Ci jak dziś podchodzę do religii i wyjaśnię odwieczną zagadkę istnienia/nieistnienia Boga. Nowe przykazanie pierwsze: Bóg niejedno ma imię. Gdy zacząłem badać różne religie świata, doszedłem do zaskakującego wniosku. Wszystkie religie OPISUJĄ DOKŁADANIE TĘ SAMĄ SIŁĘ. Różnicę stanowi tylko to, jak tę siłę NAZYWAJĄ i jak ją INTERPRETUJĄ. Dla jednych będzie to Bóg, dla innych Allah, a jeszcze innych Uniwersalna Siła, DNA Wszechświata, Umysł, Świadomość, Energia, Chi, Prana, Nicość, Absolut czy Nieskończoność. Jakkolwiek by to nie nazywać – jest to dokładanie to samo. COŚ. Nawet całkowity ateista, który nie wierzy w nic – jednak w COŚ wierzy. Wierzy w pustkę. Wierzy, że nie ma nic poza nim. Wierzy w świat fizyczny. A wiec jego określeniem Boga jest Pustka. Nicość. I będzie miał rację! Bo tym dokładanie jest Bóg. Jest wszystkim i jest niczym. Długo zajęło mi zrozumienie tego. Nie chciałem się z tym zgodzić. Nie chciałem nawet o tym myśleć. W pewnym momencie, gdy słyszałem słowo „Bóg” czy „religia” od razu przewracałem oczami. Uznawałem to za gadanie zacofanych ludzi. I po części była to prawda. Bo ludzie zaślepieni przez religię są zwykle ubodzy duchowo. A przez to wypaczają wszystko co wiąże się z rozwojem duchowym. Przez takich fanatyków ten rodzaj rozwoju stał się bardzo „niemodny”. A podstawowym błędem jest twierdzenie, że to COŚ (np. Uniwersalna Siła) – ma tylko jedno imię. A na imię jej Bóg. Takie podejście, jak nie trudno zauważyć, jest GŁÓWNYM powodem sporów na tle religijnym. Od kiedy odrzuciłem Boga (co nie znaczy, że odrzuciłem Uniwersalną Siłę) – AKCEPTUJĘ KAŻDĄ WIARĘ. Nie przeszkadza mi to, że ktoś modli się do innego Boga. Ja wiem, że w ostateczności chodzi mu o tę samą siłę co mnie – tylko wyraża się o niej inaczej i inaczej ją interpretuję. Np. wyznawca Islamu jest zdolny zabić lub zginąć w imię swojego Boga. Dla mnie jest to niedopuszczalne, ale akceptuję to. Szanuję tę interpretację. Nowe przykazanie drugie: nikomu nie narzucaj swojej wiary. Osoby, które mocno w coś wierzą – szukają KAŻDYCH, nawet najgłupszych argumentów, aby tylko pozostać w spójności ze swoimi przekonaniami. Kiedyś czułem obowiązek nawrócenia ich z „niewłaściwej” drogi, aż zrozumiałem, że to jest głupie. Najmądrzejsze co mogę zrobić, to ich ZAAKCEPTOWAĆ i BYĆ PRZYKŁADEM (o byciu przykładem będzie w innym Przykazaniu). Dlatego już nie staram się kogoś „ratować” na siłę. Narzucać swoje zdanie lub nauczać mojej „jedynej” prawdy. Tak samo jak było z JEDYNYM imieniem Boga, tak samo jest z JEDYNĄ WŁAŚCIWĄ DROGĄ. Każda droga jest właściwa. Musimy się tylko wystarczająco rozwinąć duchowo, aby to zrozumieć (więcej wyjaśnień podam w kolejnych Przykazaniach.) Chęć narzucenia swojej wiary, poglądów czy przekonań – często niesie ze sobą więcej złego niż dobrego (mimo, że dobro i zło tak naprawdę nie istnieją). Podam przykład. Gdy Chrześcijanin zobaczy jak ktoś pali krzyż – uzna to za obrazę jego religii. Dla mnie krzyż JEST TYLKO SYMBOLEM. Jeśli ktoś spali krzyż, to w żaden sposób nie zrani moich uczuć do Boga. Mój Bóg nie jest krzyżem. Ja to rozumiem. Dlatego mnie to nie rusza. Nowe przykazanie trzecie: możesz robić wszystko. Akceptacja to kolejny krok na drodze duchowego rozwoju. W pewnym momencie zaczynasz rozumieć, że tak naprawdę nie istnieje coś takiego jak grzech. Możesz robić wszystko i „Bóg” na wszystko pozwala. A nawet do tego zachęca! Chodzi tylko o to, że im bardziej jesteś rozwinięty duchowo, tym mniej chcesz ranić innych. Automatycznie nie chcesz kraść, zabijać, oszukiwać, złościć się i walczyć. To naturalny proces. Ale jeśli musisz kogoś okraść, aby to zrozumieć – zrób to. Masz prawo to zrobić. Przynajmniej według prawa Bożego, a nie ludzkiego. Wiem jak to brzmi. To jakiś absurd. Oczywiście NIKT nie chce być okradziony. I każdemu będzie przykro, gdy ktoś go okradnie. A przynajmniej będzie mu przykro do czasu, aż zrozumie, że CZŁOWIEKA NIE DA SIĘ OKRAŚĆ (ale o tym innym razem). To co WOLNO Ci robić – jest niczym nie ograniczone. Możesz wszystko. Musisz tylko słuchać swojej intuicji i swojego sumienia, aby wiedzieć, czy rozwijasz się we właściwym kierunku. W takim razie dlaczego religia ZAKAZUJE robić wielu rzeczy? Już powinieneś to wiedzieć. Bez trzymania Cię w strachu religia nie ma nad Tobą żadnej kontroli. Musisz się czegoś bać, aby się jej słuchać. Nowe przykazanie czwarte: kieruj się miłością, unikaj strachu. Bóg, (czy jak nie zwać tej Siły) w którego wierzę – jest bezgranicznie miłosierny. Dlatego właśnie pozwala na robienie wszystkiego – łącznie z grzechem. Bóg, który na to nie pozwala wcale nie jest BEZGRANICZNIE miłosierny. Bóg, który karze za grzechy, wcale nie jest miłosierny. Bóg, który wybacza, ale tylko pod warunkiem – nie jest miłosierny. Tego „rozgniewanego” Boga już dawno odrzuciłem. Tak naprawdę możesz kierować się tylko dwoma wartościami. To dwie przeciwstawne siły. Miłość lub strach. Jest to na tyle szeroki temat, że mógłbym napisać o tym cały artykuł, dlatego podam tutaj samo streszczenie. Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść jak sądzi wiele osób, tylko strach. Gdy kogoś nienawidzisz łączysz ze sobą kilka różnych emocji (np. złość, zazdrość, gniew). W nienawiści jest mało miłości i dużo strachu. I głupoty. Ale mniejsza z tym. Chodzi o to, że za każdym razem, gdy wybierzesz miłość – znika strach. A gdy wybierasz strach – znika miłość. Jeśli chcesz się rozwijać duchowo – MUSISZ jak najczęściej kierować się miłością. Nowe przykazanie piąte: nie zabijaj – naprawdę nie zabijaj. Oryginalne Piąte Przykazanie brzmi: „Nie zabijaj”. Zgadzam się z nim. Niestety, mało kto się do niego stosuje. Ludzie interpretują je na DOWOLNE sposoby. Niektórzy nawet twierdzą, że chodzi WYŁĄCZNIE o zabijanie innych ludzi. Takie myślenie jest dla nich po prostu WYGODNIEJSZE. Jednak w końcu musi nadejść czas, gdy zrozumiemy, że „nie zabijaj” odnosi się do wszelkich żywych istot. Mam tu na myśli przede wszystkim zwierzęta, ale też drobne owady (np. komary), a nawet rośliny! Wiem co sobie myślisz. MUSIMY ZABIJAĆ, ABY PRZEŻYĆ. Jednak nie musimy. Aczkolwiek jak to zrobić – to już przewyższa zakres tego artykułu. Sam jeszcze nie jestem na tym etapie, więc na razie wstrzymam się z moją opinią. Jak dotąd zrezygnowałem z zabijania i wykorzystywania zwierząt (weganizm), a teraz kieruję się ku frutarianizmowi, ale przede mną jeszcze daleka droga. Według mnie każdy „duchowny”, który morduje zwierzęta jest godny współczucia. Po prostu zabijanie i rozwój duchowy nie idą w parze. Nowe przykazanie szóste: szukaj prawdziwego Boga. Ludzie, którzy przyjmują narzuconą im wiarę, z reguły przestają już dalej szukać. Uważają, że akurat religia, którą przyjęli jest tą NAJLEPSZĄ. A przecież nawet nie mieli wyboru! Urodzili się w danym kraju i narzucono im państwową religię. W ten sposób od dziecka wpaja się ideę Boga, ale niestety jest to Bóg wypaczony. Smutne jest to, że większość wierzących opiera się na Biblii, mimo że obecnie zawiera ona tylko skrawki tego, co było pierwotnie przekazywane. Reszta to nieporozumienie. Ludzie często się oburzają, gdy piszę, że Jezus był wegetarianinem lub że przez 18 lat pobierał nauki i nauczał w Tybecie. Po prostu Biblia o tym nie wspomina, a Kościół nie może sobie pozwolić na dopuszczenie tych faktów. Wierni mogliby uznać, że kościelny Bóg wcale nie jest tym ostatecznym Bogiem. Zaczęliby odchodzić od Kościoła w poszukiwaniu „prawdziwego” Boga. Właśnie o tym „prawdziwym” Bogu mówił Jezus. Rozumiał tę Siłę. To Coś. Dlatego potrafił czynić „cuda”, tak samo jak kapłani w Egipcie potrafili „przywołać” zaćmienie Słońca. To po prostu inteligencja kontra prosty umysł. Jezus mimo, że chciał dobrze – to jego przesłanie zostało przez lata wypaczone i poprzekręcane. I tak zrodził się dzisiejszy Bóg chrześcijański. Rozgniewany, mściwy i władczy. To nie jest ten sam Bóg, o którym mówił Jezus. Dlatego na swojej ścieżce duchowej powinieneś szukać prawdziwego Boga. Nie tego, o którym mówią religie. Bardziej takiego, którego odkrywa powoli fizyka kwantowa i nauka Wschodu. Nowe przykazanie siódme: jesteś Bogiem. Pisałem już o tym, że zawsze istnieje COŚ. Możemy to coś nazywać dowolnie. To COŚ zawiera w sobie wszystkie określenia. Jest Bogiem. Jest Siłą. Jest DNA Wszechświata. Jest Wszystkim. Jest Niczym. Aby dotrzeć do tego czegoś, co określam jako COŚ, wyobraź sobie, że dzielisz ziarenko piasku na pół. Potem jeszcze na pół. I znów na pół. Gdy zrobisz tak NIESKOŃCZONĄ ilość razy – dotrzesz do tego czegoś. Da się w ogóle to zrobić? Odpowiedz sobie sam. Rozwój duchowy prowadzi w końcu do zrozumienia, że Ty sam jesteś Bogiem. To Ty masz moc tworzenia, zmieniania i wiecznego trwania. Boska siła jest w Tobie. A nawet jest TOBĄ. Masz nieograniczone możliwości. Możesz dzielić ziarenko piasku aż w końcu odkryjesz, że zacząłeś DZIELIĆ SAMEGO SIEBIE. Wiem. Trudno to zrozumieć. To dlatego, że rozwój duchowy zaczyna się tam, gdzie ROZUM KOŃCZY. Najtrudniejsze jest to, że obecna nauka stoi w sprzeczności z rozwojem duchowym. Jest masa ludzi, którzy kochają dowody naukowe. I to oni najbardziej spowalniają rozwój (swój jak i innych). Odrzucenie nauki jest konieczne, jeśli chcesz wyjść poza ograniczenia rozumu. Rozumem nie pojmiesz swojego ducha. Możesz go tylko doświadczyć. Możesz nim być, ale nigdy go nie opiszesz rozumem. Dlatego właśnie jest tak wiele religii i tak wiele interpretacji tej jednej Siły. Nowe przykazanie ósme: określ w co wierzysz. Gdy ktoś zadaje mi pytanie: „Czy wierzysz w Boga?” – zawsze mam problemy z odpowiedzią. Po prostu nie wiem, O JAKIEGO Boga komuś chodzi. O tego Chrześcijańskiego? Czy o tę Wszechobecną Siłę Wszechświata? Nie mam pojęcia, na jakim poziomie rozwoju duchowego jest mój rozmówca. Dlatego nie wiem, czy zrozumie moją odpowiedź. Tak samo jeśli zapytasz mnie czy wierzę w św. Mikołaja. Z jednej strony – nie wierzę w staruszka z długą brodą, który przylatuje na saniach zaprzężonych w renifery. Ale z drugiej strony – wierzę, że świętym Mikołajem jest każdy z nas, gdy postanawiamy kogoś obdarować prezentem. Święty Mikołaj to my. Tak samo jest z Bogiem. Nie wierzę w człowieka z siwą brodą, który patrzy z niebios – ale wierzę w to COŚ, co jest określane jako „Bóg”. Nowe przykazanie dziewiąte: dobro i zło nie istnieje. Religia lubi nas karmić stwierdzeniami, że jedna rzecz jest dobra, a inna zła. To pozwala im utrzymywać kontrolę nad wiernymi. Jednak jeśli patrzymy na to wszystko z punktu widzenia „prawdziwego” Boga, to zauważymy, że nie ma tam miejsca na dobro i zło. Wszystko jest dobre lub złe w zależności od tego, jak na to spojrzymy. Oczywiście często nie jesteśmy w stanie tak się zdystansować do danej sytuacji, aby to dostrzec. Pojęcia dobra i zła to wyłącznie wymysł człowieka. Ludzka świadomość nie jest w stanie poznać dobra, jeśli nie stworzy sobie czegoś, co jest złe. Potrzebujemy kontrastów. Wtedy możemy wybierać. Tak więc nie musisz zastanawiać się czy robisz dobrze czy źle. Po to masz uczucia. Jeśli Twoje sumienie mówi Ci: nie rób tego, bo będziesz się źle z tym czuł – to nie rób. Nie musisz rozstrzygać dobra i zła. Bądź tym, kim czujesz, że chcesz być. Wyraź prawdziwego siebie. Nowe przykazanie dziesiąte: bądź przykładem. Jedyną słuszną drogę, którą możesz wybrać, to podążać za głosem swojej duszy. Rób to co czujesz, że powinieneś zrobić. Mów to, co czujesz, że powinieneś mówić. Doświadczaj. Twórz. Zmieniaj. Rozwijaj się. W cokolwiek wierzysz – dawaj tego przykład swoim życiem. Pokaż, zamiast przekonywać. Bądź tym. Odważ się popełniać błędy. Odważ się nie mieć racji. Udowodnij swoim życiem, że niemożliwe jest możliwe. Nie nawrócisz nikogo na właściwą drogę, dopóki sam nie zbłądzisz. Nie staniesz się mądrzejszy, dopóki nie uznasz, że wciąż jesteś głupi. Nie poznasz prawdziwego Boga, dopóki go nie odrzucisz. Nie słuchaj wyłącznie tego, co mówi Ci Twoja religia. Poszerzaj swoje horyzonty. Myśl! Słuchaj własnej intuicji. Jeśli czytając ten artykuł, czujesz, że coś w tym jest – zmień swoje poglądy. Jeśli czujesz, że piszę głupoty – napisz to w komentarzu i zamknij tę stronę. Wyraź siebie! I przestań się wreszcie bać… Podsumowanie Religia jest uniwersalna. Oznacza to, że ma swoje plusy i minusy. Zawiera zbiór przekonań, które pozwalają na kontrolowanie ludzkich zachowań. Z jednej strony daje ludziom poczucie bezpieczeństwa i sensu życia, ale z drugiej odbiera im wolność. Wiara w Boga może być największą pułapką, jeśli wierzymy w Boga opisywanego przez religię. Natomiast wiara w „Najwyższą Siłę Wszechświata”, która jest wszystkim i niczym – popycha nas w stronę rozwoju duchowego. W tym artykule chciałem pokazać Ci inne spojrzenie na sprawy religii. Uważam, że lepiej jest poznać obie strony medalu, nim go sobie powiesimy na piersi. Chciałem też pokazać, że zarówno wierzący w różnych Bogów, jak i niewierzący – wszyscy odwołują się do tej samej siły. Każdy ją tylko inaczej nazywa i inaczej ją interpretuje. A rozwój duchowy pozwala to ujrzeć. Takie jest przynajmniej moje zdanie. A co Ty o tym sądzisz? :) Artur Wójtowiczmikla1298. 3/8 x (-0,9) x (-16/3) x 10 = 3/8*-(16/3) *-(0,9) *10 = 2* -9= 18 (minus i minus daje plus a ułamki się skraca ) 5 x (0,25) x 0,2 x (-4) = [Intro] Plus Aaaaaaaaaaaaaa I minus Plus i minus to jedyne co widzę Plus i minus to jedyne co widzę Plus i minus to jedyne co słyszę Plus i minus to jedyne czym żyję Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem! [Verse 1] Idę tam, idę sam w tą czarną chwilę raz dwa twoja a Tyle myśli w sekund tyle To wątpliwe, żebym czegokolwiek bał dziś się Cokolwiek - ja to wszystko pierdole, wiesz I szkołę, stres, strach, kurwa mać! Czas się bać, nadszedł czas, sprawdź to, sprawdź! Plus i minus to jak jakiś pierdolony wyrok Sądu mego czas, pytanie: muszę zginąć? Boże, doktorze, może pomoże ktokolwiek Który z was mi odpowie, kto? Czy to kara za mych grzechów sto Tysiąc czy milion (milion) Chuj wie ile tego było Ale strzał, ile ja bym dał Mieć znów chciał,problemy codziennego dnia Całymi dniami siedzę, oglądam telewizję Ile, ile ja bym dał, byle o tym nie myśleć lecz [Hook] Plus i minus to jedyne co widzę Plus i minus to jedyne co słyszę Plus i minus to jedyne czym żyję Plus i minus to jedyne, jedyne jest! Plus i minus, plus i minus, plus i minus Czy to plus czy to minus był Plus i minus to jedyne co widzę Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem! [Verse 2] Czy grzeje doktorku? Nie, w żyłę nie daje, Ta marihuanę palę Ścierwa tez nie wale Pytania, odpowiedzi, to jest jak spowiedź, ja Ja już nie mogę, tak bardzo się boje I modlę I cokolwiek... I biegnę i gonię życie swoje! O nie, nie! Nie zabijaj teraz mnie! Wiesz, że plus to oznacza dla mnie śmierć! Czy ty kumasz doktorku, że to jest moje życie: Kobieta, zabawa, Kaliber i trawa I kumple czy moi ludzie, taka jest prawda marna ta! O właśnie tak, ja Jestem Magik pierwszy z 44 Kaliber! I ciągle żyć chce! Gdy pomyśle, że to mam, że to mogę mieć, mieć Ile ja bym dał byle o tym nie myśleć lecz [Hook] Plus i minus, plus i minus, plus i minus, czy to plus czy to minus jest! O Boże daj żeby to był minus! [Verse 1] Odliczam te dni, gdy czekam na wyrok Jak mam dalej żyć? Może dowiem się dziś? I - trrrrrr - telefon dzwoni i jak co dzień Może tym razem wreszcie się dowiem! Dziś nadszedł ten dzień, dziś nadszedł dzień Może będzie mym najlepszym dniem, a może nie Dziś nadszedł ten dzień, dziś nadszedł dzień Może będzie mym najgorszym dniem, a może nie Mój mózg płata mi figle gdy ja myślę, że plus Jezus! Jestem na miejscu już! O Boże mój, tylko nie mów mi, że ja jestem plusem em ! [Dialog] - Dzień dobry - Dzień dobry. Proszę usiąść. Numer pańskiej karty? - 255 - Hm, no widzi pan, powinien pan bardziej uważać... - Wynik, wynik... Jaki jest wynik? - Jest to minus, jednak na przyszłość powinien pan bardziej uważać... [Outro] O Boże, na szczęście to był minus! O Boże, na szczęście to był minus Boże, na szczęście to był minus! Plus i minus - ja już tego nie widzę, nie! Plus i minus - ja już tym nie żyje, nie! Plus i minus - ja już tego nie słyszę To wcale nie jest już jedyne, jedyne! Dziękuje Ci, Boże, dziękuje! . 142 377 50 312 306 159 329 79